Nazajutrz

Nagroda Nike-agencja promocyjna OKODzień po przyznaniu Nike wizyta w księgarniach. Nie jednej, w kilku. Nie tylko w sieciówkach, ale też w mniejszych księgarniach z ambicjami. Wierzyć się nie chce, ale nigdzie nie widać, że dzień wcześniej przyznano najsławniejszą polska nagrodę literacką. Z pewnym niedowierzaniem, powtórna wizyta następnego dnia… i dalej nic. Tylko w jednej księgarni do książki Olgi Tokarczuk przyklejone karteczki post-it z ręcznie napisaną informacją „Nagroda Nike”. Pozostałych finalistów nie widać. Gdzie się podziały piękne czasy, gdy wszyscy w napięciu czekali na finał, w międzyczasie książki -finalistki dumnie opasywano w księgarniach opaskami z logo Nagrody, a wydawcy z napięciem czekali, by w porę zlecić dodruk nagrodzonego tytułu? Skoro dziś nikomu się nie chce ustawić nagrodzonych książek na widocznym miejscu i umieścić przy nich informacji, że wybiły się z tłumu i są nagrodzone, to znaczy, że się to nie opłaca, że nagrody przestały sprzedawać i nie są już argumentem dla czytelników. Jak ktoś miał kupić i przeczytać książkę ulubionej autorki, to już to zrobił nie czekając na werdykt jury. Niby logiczne, ale jednak ważne czytelnicze święto zniknęło.

Od wczoraj obserwuję, jak księgarze eksponują książki noblistki. Jest trochę lepiej. Ale tylko trochę. A Swietłana Aleksijewicz za tydzień ma przyjechać do Krakowa, co od dłuższego czasu dla nikogo nie było tajemnicą.