Rozmowa z dziewczyną, która marzy o pracy w redakcji wydawnictwa. Zastanawia się, jakie studia najlepiej ją do tego przygotują.
Jeszcze niedawno odpowiedź byłaby oczywista: młodzi ludzie marzący o wydawaniu książek wybierali studia polonistyczne. To było takie naturalne: pokoje redakcyjne, a w nich kompetentne, bardzo kulturalne panie z grubymi słownikami w zasięgu ręki.
Gdy pojawiła się możliwość swobodnego wydawania literatury zagranicznej, wzrosła rola absolwentów filologii obcych: najpierw jako tłumaczy, a w miarę rozwoju rynku, odkrywców, wyszukujących w zagranicznych katalogach książki warte przetłumaczenia. Obok tego pojawili się historycy, psychologowie, filozofowie, teologowie – wydawcy książek specjalistycznych.
Graficy towarzyszyli wydawcom zawsze, a wraz z rosnącą konkurencją, ich rola rosła. Produkcja pięknej książki, to już nie tylko dobra okładka, ale też eleganckie wnętrze, często bogato ilustrowane. Jednym słowem książka od pierwszej do ostatniej strony zrobiona przez grafika, nie tylko przez składacza.
Wraz z nastaniem audiobooków, pojawiło się zapotrzebowanie na reżyserów i montażystów dźwięku. I tak do świata wydawniczego wkroczyli zupełnie nowi ludzie, najczęściej po praktyce w radiu.
Co będzie dalej? Prawdopodobnie już za chwilę redakcje powiększą się o twórców filmów i animacji, najlepiej 3D, a przede wszystkim o informatyków, którzy wszystkie elementy składające się na książkę przyszłości będą potrafili połączyć w atrakcyjną całość i zabezpieczyć przed piratami.
Jakie zatem studia powinna wybrać, by znaleźć dla siebie miejsce w wydawnictwie przyszłości?
13 przepowiedni na 2013
1. E-booki coraz szybciej będą wypierać książki papierowe.
2. Znikną tradycyjne księgarnie, handel książką przeniesie się do sieci. Książki drukowane będą, jako produkt ekskluzywny, na indywidualne zamówienie
3. Poza dziełami współczesnymi, wszystkie książki dostępne będą w sieci nieodpłatnie.
4. Dzięki zastosowaniu coraz doskonalszych elektronicznych tłumaczy, w przypadku wszystkich książek, poza literaturą piękną, zniknie bariera językowa.
5. Biblioteki przekształcą się w centra informacji, z których można będzie korzystać nie wychodząc z domu.
6. Wzrośnie rola działających w Internecie społeczności, które połączą podobne, często niszowe, zainteresowania
7. Spotkania i festiwale literackie odbywać się będą głównie w sieci, sporadycznie w realu. Zniknie zwyczaj składania przez autorów autografów na książkach, bo nie będzie czego podpisywać – tego bardzo szkoda, ale Homer też nie podpisywał….
8. Zmianie ulegnie formuła targów książki: będą to spotkania branżowe, polegające na prezentowaniu nowych rozwiązań technicznych i wymianie doświadczeń. Regały z książkami zastąpione zostaną sprzętem do prezentacji plików.
9. Dalszemu rozproszeniu ulegać będą media, przeniosą się do sieci i dostępne będą na żądanie.
10. Pojawi się nowy interaktywny produkt, łączący w sobie elementy tekstu pisanego, filmu, animacji, dźwięku i obrazu.
11. Stworzony zostanie zupełnie nowy model biznesowy dla rynku książki.
12. Rola wydawcy, jako pośrednika pomiędzy autorem a czytelnikiem i gwaranta jakości, pozostanie nadal ważna, jednak będzie on zmuszony znacznie poszerzyć swoje kompetencje: nie tylko opracowywać tekst pisany, ale także wzbogacać go o coraz bardziej efektowne elementy multimedialne. Wzrośnie rola wydawców „niszowych”. Coraz bardziej będzie się rozwijał „self-publishing”.
13. Pojawi się nowa usługa, polegająca na dobieraniu dostępnych w sieci treści do potrzeb konkretnego odbiorcy (osobisty sekretarz). Może będzie ją wykonywał człowiek, a może będzie to odpowiednia aplikacja?
Co pod choinką?
Spacer po księgarniach w ostatnim tygodniu przed Świętami. „Spacer” oznacza już nie tylko wizytę w tradycyjnych księgarniach wokół Rynku + Długa i Podwale, ale też wejście do galerii handlowych i przeglądanie witryn sklepów internetowych. Już w ubiegłych latach widać zależność: im zimniej na polu (jesteśmy w Krakowie), tym bardziej ruch przenosi się z tradycyjnych księgarń do wielkich centrów i w sieć.
Większa wygoda, ciepło… a jednak czegoś żal. Żal księgarń, które już nie istnieją: na Placu Wszystkich Świętych (teraz cukiernia), na Dunajewskiego (sklep z odzieżą używaną), ale przede wszystkim brakuje Joli Podstawskiej, która w swojej małej „Jedynce” (od czerwca zaklejona szarym papierem szyba wystawowa) miała wszystkie te książki, które mieć należało, a jeśli nawet nie miała to sprowadzała „na jutro”. Można się było dowiedzieć, co ludzie czytają, na co czekają, co im się podoba, a co nie. A byli to ludzie wyjątkowi: rozmaici miłośnicy książek, którzy co najmniej raz w tygodniu wyruszali „w trasę” – czyli na obchód najważniejszych księgarń – tych „z duszą”. Dawno nikogo „w trasie” nie spotkałam. Czy zmieniły się szlaki? Czy „trasa” przeniosła się do Internetu? Bo jakoś sobie tych osób nie wyobrażam w galeriach.
Niezależnie od wszelkich sentymentów, postanowiłam ustalić, jakie książki Polacy znajdą w tym roku pod choinką, kto i w jaki sposób dokonał wyboru. Zaskoczenia nie ma: dominują „produkty prezentowe”, a więc książki sprzedawane w tekturowych puzdrach z rozmaitymi dodatkami, pakiety złożone z kilku książek w „specjalnych cenach”, wydania bardzo kolorowe, koniecznie w twardej oprawie, najlepiej z celebrytą na okładce (od kilku lat w okresie Świąt dobrze widziani są znani, którzy gotują – albo firmują gotowanie swoja twarzą). Niewątpliwie wskazówka dla wahających się nad wyborem prezentu jest lista bestsellerów. Zasada znana: trzeba, by książka ukazała się nie później niż z końcem listopada. Jeśli „wypali” i trafi na listę bestsellerów, to na zasadzie samospełniającej się przepowiedni, ma szansę być gwiazdkowym hitem – zajmuje najlepsze miejsca na półkach, jej okładka wydrukowana jest na pierwszych stronach gazetek reklamowych. Jeśli ktoś nawet miałby wątpliwość, co kupić, po wejściu do księgarni sieciowej, wątpliwości znikają. Ot, siła marketingu…
Różnica, w porównaniu z ubiegłymi latami jest taka, że niegdyś marketing był łaskawszy dla książek, które zdobyły ważne nagrody literackie. Nike czy Nobel dawały przepustkę na półki z bestsellerami, a więc nagrodzone książki miały przynajmniej możliwość zawalczyć o uwagę kupującego . „Książki twarzy” Bieńczyka czy powieści Mo Yana nie znajdziemy w Matrasie ani Merlinie (nakłady wyczerpane). Znajdziemy natomiast nowe, specjalne wydania, ze znaczkiem „tylko w Empiku” w rzeczonym Empiku. Wydawać by się mogło, że taka wyłączność na rzecz największej sieci przyniesie spektakularny sukces finansowy. Nic podobnego. Bieńczyk nie trafił do pierwszej czterdziestki bestsellerów. Jedna książka Mo Yana jest na odległym 20 miejscu. Natomiast sześć pozostałych książek finalistek Nike, laureaci Nagrody Literackiej Gdynia, Nagrody Kościelskich czy Angelusa zupełnie giną pod stosami paradnych prezentów i bestsellerów.
To, co wydaje mi się w tym roku najbardziej interesujące, to los e-booka, jako gwiazdkowego prezentu. Wyobrażam sobie, że można komuś podarować czytnik. Ale jak w naszym narodzie, tak przywiązanym do książki w bardzo materialnej „twardookładkowej” postaci podarować komuś ulotny plik? Sama do własnych potrzeb chętnie kupuję e-booki. Wydaje mi się jednak, że dawanie ich w prezencie wymaga wielkiej zmiany mentalności. Pewnie do tego dojdziemy, ale kiedy i na jakich zasadach?
Fajni ludzie
Szkolenie w związku z europejskimi grantami na tłumaczenia literackie. Można dostać (choć konkurencja duża) pieniądze na tłumaczenie literatury pięknej. Wiadomo, że nie chodzi o tłumaczenia bestsellerów, tylko książek „o wysokiej wartości artystycznej”, a więc najczęściej niszowych. Szansa na zarobek – niewielka. Za stołem siedzi około 20 osób: tłumacze, przedstawiciele małych wydawnictw lub fundacji mających w statucie wydawanie książek. Atmosfera świetna. Czuć, że naprawdę wierzą w utwory, które chcą przetłumaczyć. Ciekawi świata, otwarci … świetni ludzie. Na dodatek, dzięki Internetowi, wcale nie muszą zderzyć się z bezwzględnymi realiami rynku. Ich książki, tłumaczone nie tylko z niemieckiego czy angielskiego, ale także z słowackiego, bułgarskiego, węgierskiego, katalońskiego itd. faktycznie mają szansę dotrzeć do czytelników. A takich poszukujących czytelników w Polsce coraz więcej.
100 najlepiej sprzedających się produktów
Tak zatytułowana jest lista bestsellerów księgarni internetowej Empiku. Przynajmniej szczerze. Wiele osób znajdzie pod choinką książkę wybraną właśnie dlatego, że była wśród „najlepiej sprzedających się produktów”.
Dlaczego brakuje listy alternatywnej? Szkoda, że wszelkie „podsumowania”, wskazujące na najbardziej interesujące zjawiska literackie mijającego roku ukażą się dopiero w okolicach 1 stycznia i nie będą mieć już żadnego wpływu na świąteczne zakupy.
Na pocieszenie ogłoszono dzisiaj nominacje literackie do Paszportów Polityki.