Gdy zaczynałam pracę w wydawnictwie, dostałam polecenie służbowe: zobaczyć ulicę Kolejową. Trafiłam na idealny dzień: zima, odwilż, wszędzie śniegowo-błotna maź. Ulica Kolejowa pokryta była dziurawym asfaltem, spod którego wystawała kostka, pewnie jeszcze przedwojenna. Dziury wypełnione były brudną wodą, którą rozchlapywały przejeżdżające samochody – bo ulicą Kolejową nikt (poza mną tego dnia) nie chodził – wszyscy jeździli, samochodami dostawczymi oczywiście.
Po przejściu około dwóch kilometrów dochodziło się do centrum polskiego handlu książką. W poprzemysłowych budynkach mieściły się hurtownie z cenioną (bo handlowała literatura ambitną) Akademią Klon na czele. Jednak znawcy mówili, że prawdziwy handel kwitnie w „pawilonach” – blaszakach wypełnionych stosami książek. Przed wieloma z nich książki wyłożone były także na zewnątrz, na rozmaitych tekturach. Stali tam także panowie, którzy byli niekwestionowanymi ekspertami rynku. Nie śmiałam podejść do nich, tylko patrzyłam. Ale miałam świadomość, że każdy kto wymyśla tytuły, redaguje książki i z przejęciem opowiada o ich wartości artystycznej powinien zobaczyć ulicę Kolejową i odbyć szkolenie u panów.
Po wielu latach, trochę dlatego, ze po drodze, a trochę z sentymentu, wróciłam na ulicę Kolejową. Nadal nikt tędy nie chodzi – chodniki pokryte nieodmiecioną śnieżno-błotna mazią – wszyscy jeżdżą. Tyle, że mniej chlapią, bo położono nowy asfalt. Do akcji wkroczyli deweloperzy. W miejscu poprzemysłowych budynków wyrastają apartamentowce – w końcu to centrum stolicy, świetna lokalizacja. Już bałam się, że nie znajdę dawnego centrum polskiej książki, ale jednak udało się, trafiłam. Duże hurtownie poznikały: część zbankrutowała, część wyniosła się za miasto. Pawilonów znacznie mniej, większość pozamykana. Ale przy kilku nadal stoją panowie. Zdecydowanie lubią książki, skoro nie pouciekali do innych biznesów. I tak sobie myślę, że to być ostatnia chwila by, zanim przyjdą deweloperzy, porozmawiać z panami i duuużo się od nich dowiedzieć. Przydałaby się ta wiedza z ulicy Kolejowej wszystkim, którzy wypowiadają się o kondycji polskiej książki i szukają recept na jej uzdrowienie.